Muzeum czynne: Wtorek - Sobota: 9.00 - 17.00, Niedziela: 10.00 - 15.00, Poniedziałek: nieczynne

MUZEUM RYBOŁÓWSTWA MORSKIEGO
W ŚWINOUJŚCIU

AKTUALNOŚCI

Wirtualny spacer
po naszym muzeum

Zapraszamy

Świnoujście na przedwojennych pocztówkach

Cztery części serii reprintów do nabycia w muzeum

Świnoujście auf den Postkarten aus der Vorkriegszeit 

DIE NACHDRUCKSERIE DER VIER TEILE​N SIND IM MUSEUM ERHÄLTLICH 

Wystawy

Herb i widoki Świnoujścia na ceramice

Na wystawie prezentowana jest ceramika związana ze Świnoujściem. Wśród zgromadzonych eksponatów znalazły się m.in. kieliszki do jajek, talerzyki i …

czytaj więcej

Fauna mórz i oceanów

Prezentowana ekspozycja przyrodnicza składa się z trzech części obrazujących różnorodność gatunków zwierząt zamieszkujących wody trzech stref …

czytaj więcej

Świat żywej rafy koralowej

W kilku akwariach można oglądać okazy żyjące u wybrzeży Australii, Sri Lanki, Hawajów, Malezji oraz innych zakątków świata. Oprócz korali oraz …

czytaj więcej

Trochę historii...

Historia portu Świnoujście

Historia portu w Świnoujściu sięga początku XVIII wieku, kiedy to rozpoczęły się pierwsze prace nad pogłębianiem koryta rzeki Świny. Na terenie dzisiejszego Parku Zdrojowego rozpoczęto usypywanie grobli ziemnych. Stojące na redzie statki ulegały częstym wypadkom podczas sztormów, stąd pojawił się w 1805 roku projekt budowy falochronów.
 
Pod kierownictwem nadradcy budowlanego Günthera i radcy rządowego Scabella w 1818 r. rozpoczęto prace budowlane, które zakończono w 1829 roku. Oba falochrony na ówczesne czasy były cudem inżynierii morskiej. Falochron zachodni po zakończeniu prac liczył sobie 1030 m., natomiast wschodni 1387 m. Oba miały około 11 m. szerokości.
 
W 1857 roku na brzegu wzniesiono najwyższą na tamten czas w Europie latarnię morską liczącą 68 metrów wysokości. W 1873 r. na główce zachodniego falochronu postawiono stawę nawigacyjną w kształcie wiatraka. Od 1874 roku rozpoczęto budowę kanału zwanego Cesarskim (obecnie Piastowski) który, połączył port Świnoujścia z Zalewem Szczecińskim (odcinek toru wodnego przekopany przez wyspę Uznam). W 1928 roku przy basenie południowym powstała przystań dla wodnosamolotów.
 
Na przełom lat 30-tych i 40-tych przypadł okres intensywnej rozbudowy portu, utworzono w Świnoujściu bazę niemieckiej Kriegsmarine. Pod koniec wojny w czasie słynnego nalotu dywanowego 12 marca 1945 roku port został w znacznym stopniu zniszczony. Zaraz po wojnie znalazł się pod kontrolą Rosjan. Z czasem na nabrzeżach przejmowanych stopniowo od Rosjan zaczęto tworzyć zaplecze lądowe portu handlowego. Uruchomiono przedsiębiorstwo rybackie, przekształcone następnie w kombinat połowów dalekomorskich PPDiUR „Odra”. W 1964 roku wznowiono żeglugę promową do Skandynawii. W latach 70-tych zbudowano kompleks nabrzeży przeładunkowych. Działalność w tym czasie rozpoczęła również nowo wybudowana Morska Stocznia Remontowa. Na przełomie lat 80-tych i 90-tych wybudowano nowoczesny terminal promów kolejowo-samochodowych. Terminal ten dziś jest największym i najnowocześniejszym nad Bałtykiem. W listopadzie 1992 strona polska przejęła ostatnie części portu z rąk Rosjan. Basen południowy przypadł Marynarce Wojennej, północny zaś jest obecnie w trakcie zagospodarowywania.

Historia toru wodnego Świnoujście - Szczecin

Swój wyjątkowy charakter Świnoujście zawdzięcza nietypowemu położeniu na trzech wyspach. W zamierzchłej przeszłości na Świnie rozwinął się handlowy szlak solny z Lubeki na wschód. Ujście Świny w końcu XIII w. urosło do roli ważnego punktu celnego.
 
Prusy, w których to posiadaniu było miasto, chciały pozbyć się szwedzkich obciążeń celnych na rzece Pianie. Zdecydowały się więc pogłębić rzekę Świnę i zbudować u jej ujścia port. Od 1721 roku rozpoczął się okres regulacji rzeki, a nad tymi pracami czuwali najwybitniejsi projektanci z Gerhardem Corneliusem van Wallrave na czele. W latach 1874-1880 przekopano Kanał Cesarski, który połączył środkowy bieg Świny bezpośrednio z Zalewem Szczecińskim. Podczas prac nad skracaniem toru wodnego odcięto część wyspy Uznam z miejscowością Karsibór, która to część stała się wyspą. Stopniowo Świnoujście zaczynało spełniać rolę awanportu Szczecina.
 
Po drugiej wojnie światowej tor wodny został wyraźnie pogłębiony. Obecnie długość jego wynosi około 80 km a głębokość 10,5 metra.
 KALENDARIUM:
1720 - pokój sztokholmski - ujście Odry wraz ze Szczecinem odkupują Prusy, ujście Piany pozostało szwedzkie.
1739 - pierwsze prace przy budowie drogi wodnej ze Szczecina przez Świnę.
1822 - 1840 - głębokość toru wodnego 4-5 m.
1873 - ustawienie staw świetlnych i 3 latarniowców na Zalewie Szczecińskim.
1875 - 1880 - wykonanie przekopu Kanału Cesarskiego (Kaiserfahrt - dziś Kanał Piastowski) o długości 9,3 km, powstanie wyspy Karsibór.
1894 - 1900 - ustawienie świateł kierunkowych na Zalewie Szczecińskim.
1926 - budowa 3 świetlnych bram torowych na Zalewie Szczecińskim.
1946 - 1948 - oczyszczenie szlaku wodnego z wraków i pozostałości wojennych, odbudowa oświetlenia i znaków nawigacyjnych.

Dzieje świnoujskiej Promenady

Każdego roku latem tłumy wczasowiczów i kuracjuszy codziennie „okupują” plażę i promenadę. Taki widok powtarza się od ponad 100 lat z kilkunastoletnią przerwą w okresie powojennym. Początki miasta jako miejscowości wczasowej były bardzo skromne. W związku z kryzysem gospodarczym, jaki miasto przeżywało w latach 20-tych XIX wieku, zwrócono uwagę na jego warunki klimatyczne i piękną plażę. Przedsiębiorczy mieszkańcy miasta w 1823 roku założyli Spółkę Akcyjną „Kąpielisko Morskie”. Na jej czele stanęli: ówczesny burmistrz Beda, radcy Kirstein i Kind oraz kupiec Schönberg.
Już w roku następnym otwarto pierwszy sezon wczasowy, a w 1826 postawiono pierwszy Dom Zdrojowy, do którego wodę morską wożono w beczkach. Prawdziwa hossa w rozwoju miasta jako kurortu rozpoczęła się jednak dopiero pod koniec XIX wieku, po odkryciu solanek. W 1896 roku miasto uzyskało status uzdrowiska a już w latach 1899 - 1913 powstało tu około 300 nowych domów, przede wszystkim w obrębie dzisiejszej dzielnicy nadmorskiej.
Wraz z modą na kąpiele morskie zaczęły powstawać bezpośrednio na plaży i przy plaży budowle mające na celu obsługę wczasowiczów. Teren idący równolegle do morza uporządkowano, wytyczając Promenadę czyli tak zwany deptak. Brzmi to trochę nieprawdopodobnie, ale 100 lat temu była ona o wiele bliżej morza mimo, że nikt nie zmieniał jej trasy. W tym wypadku morze jest hojne i co roku plaży w Świnoujściu przybywa, a przez to dawna zabudowa oddala się od wody. Wygląd tej części miasta możemy doskonale prześledzić na starych pocztówkach uzupełniając danymi z przedwojennych kronik. Pod koniec XIX wieku plaże od Promenady oddzielał wąski pas wydm obsadzony trawami i roślinnością nadmorską.

Z Promenady na plażę wiodły ścieżki do łazienek, na molo i do Seebrücke czyli reprezentacyjnej budowli na palach. W kształcie zbliżonym do pałacyku, wykonana wręcz ażurowo całkowicie z drewna postawiona ona została w 1893 roku i stanowiła do 1922 roku prawdziwą ozdobę Świnoujścia. Znajdowała się tam między innymi sala na 100 osób, restauracja, kawiarnia oraz pomost, gdzie przybijały statki spacerowe. Niestety sztormy nadwyrężyły ją znacznie i w roku 1922 zdecydowano się ją rozebrać. Łazienki na plaży były osobne dla panów, pań i rodzin.

Między nimi musiała być zachowana odległość co najmniej 150 metrów i każda była ogrodzona wysokim parkanem. Nawet w łazienkach rodzinnych były osobne przebieralnie dla ojców z synami i córek z matkami. Łazienki te zostały rozebrane na początku lat 30-tych XX wieku.
Oprócz tych budowli istniało jeszcze molo, a właściwie pomost - postawione w latach 1911 - 1912, gdzie przybijały małe jednostki pływające. Nowe potężne molo wybudowano pod koniec lat 20-tych XX wieku. Była to solidna konstrukcja betonowa długości 128 metrów. Budowniczowie nie przewidzieli jednak kaprysów morza (przybywania plaży) i po kilkudziesięciu latach okazało się, że morze znacznie oddaliło się od mola. W roku 1910 Promenada była już zadbana, oświetlona secesyjnymi lampami. Wszędzie poustawiano liczne ławki na których zmęczeni wczasowicze i kuracjusze mogli przysiąść. Ławki zaopatrzone były dla wygody w podnóżki. Od morza odgrodzono ją wtedy pasem żywopłotów. Z drugiej strony od ulicy Dünenstrasse - dzisiejszej Żeromskiego oddzielona została szerokim pasmem ładnie skomponowanej zieleni, gdzie nasadzone zostały między innymi rododendrony, cisy i róże.

Na początku XX wieku przy Promenadzie postawiono nowy Dom Zdrojowy (a właściwie przebudowano Dom Towarzystwa) wraz z przeszklonym pasażem handlowym z dużą ilością sklepów. Oszklony pasaż otaczający tereny Domu Zdrojowego chronił jednocześnie wewnętrzne ogrody przed podmuchami wiatru. W Domu Zdrojowym znajdowała się restauracja, winiarnia, piwiarnia, sala taneczna itp. Było to centrum kulturalne miasta. Przed Domem Zdrojowym zbudowano w 1912 roku muszlę koncertową (przebudowaną po 1920) i zagospodarowano plac.
Plac ten otoczono szpalerami zieleni, a wewnątrz wśród kwiatowych rabat ustawiono liczne stoliki i krzesła. Przychodzono tu głównie dla koncertów, które w sezonie organizowane były dwa razy dziennie. Budynek Domu Zdrojowego częściowo spłonął w ostatnich dniach wojny. Pozostałą część zdewastowaną rozebrano w 1962 roku. Pozostał tylko pasaż handlowy.

W latach 30-tych XX wieku na Promenadzie spotkać można jak i wcześniej cały elegancki światek. Cały czas jest tu swoista rewia mody, co prześledzić można na przedwojennych pocztówkach. Pojawiają się wówczas estetycznie wykonane kioski z pamiątkami i punktami gastronomicznymi. Spotkać można było wycinankarzy na miejscu wycinających z kolorowego papieru scenki rodzajowe, postacie itp., malarzy oferujących do sprzedaży swoje dzieła i w czasie pracy przy sztalugach. Dzieci mogły odbyć przejażdżkę wózkiem zaprzężonym w osiołka. Elementem nadającym koloryt ówczesnej Promenady był też ogólnie dostępny barometr obudowany w przeszklony słup reklamowy. Z rzeczy bardziej prozaicznych podkreślić można że w tych latach na Promenadzie znajdowało się około 30 pisuarów i kilkanaście szaletów. I tego chyba najbardziej brakuje dzisiaj.

Historia Muzeum Rybołówstwa Morskiego w Świnoujściu

Muzeum Rybołówstwa Morskiego w Świnoujściu ma swoją siedzibę w budynku byłego Ratusza Miejskiego. Budynek ten jest najstarszym budynkiem w mieście. Jeszcze przed nadaniem praw miejskich w 1765 roku, zaistniała konieczność budowy budynku dla administracji, bowiem pokoje na posiedzenia i akta urzędowe znajdowały się przeważnie w domach burmistrzów, co nie sprzyjało sprawnemu funkcjonowaniu władz.
Jednakże wszelkie wnioski i plany dotyczące budowy ratusza były odrzucane bądź przez króla, bądź przez urzędników w Szczecinie. Sprawa budowy pomieszczeń dla administracji stawała się coraz bardziej nagląca wraz z rozwojem miasta. Dopiero jednak w 1792 roku projekt mistrza budowlanego Meyera znalazł uznanie, ale do jego realizacji przystąpiono - po wielu zmianach zresztą - dopiero w 1804 roku. W międzyczasie rozstrzygano między innymi skargę młynarza Johanna Königa, który sprzeciwiał się budowie ratusza w obecnym miejscu, argumentując, że budynek zakłóci pracę wiatraka usytuowanego nieopodal.

Roboty budowlane wykonali rzemieślnicy miejscy. Byli to: mistrz murarski Massow, mistrz ciesielski Bürger, mistrz stolarski Weikert, mistrz ślusarsko - kowalski Fouquet. Budynek - wtedy jeszcze bez wieży wznoszono od wiosny 1805 roku do lata 1806. Koszty budowy początkowo wycenione na 9717,13 talaró​w, przekroczono o 3570,19 talarów. Wszelkie koszty poniosły urzędy, które znalazły swoją siedzibę w ratuszu, czyli: magistrat, sąd, Urząd Celny, Urząd Skarbowy, Posterunek Wojskowy, Urząd Rybacki, Kasa Oszczędnościowa, Komisja Żeglugi.
 
W związku z ciasnotą ciągle coś przebudowywano i dostawiano prowizoryczne przybudówki jak np. szopy na drewno i torf, domek dla dowódcy straży pożarnej, szalety a nawet zajezdnię. Z czasem, w wyniku wzrostu liczby mieszkańców i powiększaniem się miasta i jego urzędów robiło się w ratuszu coraz ciaśniej. Jednak wniosek w 1853 roku, żeby dobudować II piętro został odrzucony.
Z przodu od ulicy Lindenstrasse (obecnie Armii Krajowej) budynek był niemal niewidoczny. Przesłonięty był bowiem wysokim na cztery metry murem, odsuniętym od budynku o około 4,5 metra.
 
Mur ten ogradzał wówczas więzienne podwórze. Od strony wybrzeża początkowo było jedno wejście z drewnianymi schodami. Jednakże po rozdzieleniu sądownictwa i administracji w 1808 roku przesunięto wejście środkowe na skrzydła budynku. Drewniane schody okazały się niepraktyczne i do 1833 roku wymieniano je aż sześciokrotnie. W końcu podjęto decyzję o zastąpieniu je schodami kamiennymi z metalowymi poręczami. Mistrz murarski Zirtzow rozbudował schody po obu stronach budynku, a szczecińska odlewnia Hartel i Braenlich dostarczyła poręcze.
W 1839 roku na budynku ratusza dobudowano ażurową wieżyczkę według projektu Weihardta. Kosztowała ona tylko 422 talary. W lipcu tegoż roku po wielu sporach zainstalowano na niej zegar. Jego fundatorem był berliński bankier Izaak Schönlank, który ofiarował 130 talarów na zakup zegara. Uszczęśliwiony darowizną burmistrz Kirstein obiecał przytwierdzić na zegarze inskrypcję na cześć darczyńcy. Obietnica ta okazała się zbyt pochopna. Okazało się szybko, że 130 talarów wystarczy jedynie na najtańszy zegar wybijający jedynie pełne godziny, zaś oddzwaniający kwadranse był o 50 talarów droższy. Zegar został zamówiony u dworskiego zegarmistrza E. Möllingera przez I. Schönlanka. Kiedy w czerwcu 1838 roku skrzynie z mechanizmem dotarły do Świnoujścia, nikt nie potrafił go uruchomić. Po wielu zatargach i pomówieniach, że mechanizm pochodził z wielu starych zegarów, cena zegara wzrosła do 400 talarów, które musiało wyłożyć miasto. Nazwisko rodowe Schönlanka nie pojawiło się ani na inskrypcji na wieżyczce, ani na zegarze.
 
Żaden budynek miejski nie nastręczał urzędowi miasta i radnym tyle nieprzyjemności i zmartwień co ratusz. Cieszono się więc z wyprowadzki każdego urzędu. Początek d​ał Urząd Ceł, za nim podążyła Komisja Żeglugi, Komenda Wojskowa, a na końcu (około 1880 roku) sąd. Wówczas można było wreszcie rozebrać mur i przyległe przybudówki i w ten sposób wreszcie odsłonić ratusz. Po tym jak z ratusza wyprowadził się Państwowy Urząd Budownictwa i Urząd Katastralny, na wolnym już piętrze budynku, swoja siedzibę znalazło Muzeum Regionalne. Placówka ta utworzona w roku 1911, wcześniej znajdowała się w gmachu Zarządu Uzdrowiska przy Friedrichstrasse (obecnie Juliusza Słowackiego). Dolną kondygnację zajmowała Miejska Kasa Oszczędnościowa, która w 1836 roku wprowadziła się do ratusza. W 1922 roku wmontowano tam sejf ze skrytkami istniejący do chwili obecnej.
Na kilka słów zasługuje również plac przed ratuszem od strony nabrzeża. Do 1817 roku służył on okolicznym mieszkańcom jako miejsce składowania drewna budowlanego, opałowego. Po uprzątnięciu okazało się, że na placu znajdują się głębokie na metr dziury. Teren wyrównano, a po czterech latach rajca Schöneberg odkrył ze zgrozą, że składowane jest na nim nie tylko drewno budowlane, ale wszelkiego rodzaju szmaty, gruz i inne śmieci. Teren znowu został uprzątnięty, wyrównany, obsadzony drzewami, wysypany żwirem i otoczony podwójnym dębowym ogrodzeniem. Malarz elegancko wymalował na biało i czarno drewniane elementy i „sielankowy ogród” - jak dumnie go nazwano był gotów. Stopniowo jednak znowu zamieniał się w wysypisko, jako że chłopi podczas targów bydlęcych tu wygodnie mogli przywiązać swoje bydło. Dopiero, gdy około 1890 roku Świnoujście rozwinęło się w nowoczesny kurort, doszło powoli do przeobrażenia placu. W 1879 roku odsłonięto tu pomnik Wilhelma I. Stał on do czasów II wojny światowej, kiedy to zdemontowano go na potrzeby przemysłu zbrojeniowego. Wybudowano natomiast w 1944 roku prowizoryczny schron przeciwlotniczy, który został rozebrany w latach 1992 - 93. w tym miejscu powstał skwer, którego centralnym miejscem jest fontanna i tablica poświęcona „Tym co nie powrócili z morza”. Na zakończenie można dodać, że historia zatoczyła koło. Po wojnie ratusz stał się ponownie siedzibą władz miejskich. W miarę rozwoju miasta okazało się, że brakuje pomieszczeń dla nowo powstałych urzędów. Urząd Miejski na początku lat siedemdziesiątych XX wieku otrzymał nowa siedzibę, a budynek przekazano dla Muzeum Rybołówstwa Morskiego w Świnoujściu.

Świnoujskie falochrony

Ulubionym miejscem spacerowym plażowiczów i mieszkańców po obu stronach Świny są falochrony. Stanowią one charakterystyczny element wejścia do świnoujskiego portu wraz z jego symbolem - białym Wiatrakiem stojącym na główce zachodniego falochronu. Wraz z latarnią jest on wizytówką miasta umieszczaną na większości widokówek. Wśród mieszkańców wysp Uznam i Wolin od dawna krąży legenda z nim związana.Dawno temu, gdy wybudowano port wielu mieszkańców Świnoujścia znalazło pracę związaną z morzem. Mężczyźni wypływali w długie rejsy, a ich żony i dziewczyny zostawały w domu. Rejsy te miały niszczycielską moc. Po długich miesiącach wracali przedwcześnie postarzali, z pooranymi zmarszczkami twarzach, posiwiałymi włosami, podczas, gdy kobiety nadal były młode i piękne. Wśród nich była młoda mężatka, piękna Alicja. Gdy jej mąż Krzysztof wrócił z rejsu, nie poznała go początkowo bo wyglądał jak własny dziadek. Wieczorem, gdy zmęczony długim rejsem Krzysztof zasnął, wybiegła z domu na plażę i z płaczem złorzeczyła morzu, że jest takie okrutne. Wśród szumu fal usłyszała głos, nawołujący ją do wiatraka stojącego samotnie na falochronie. Gdy zbliżyła się do niego, zobaczyła starego młynarza wpatrującego się w obracające się śmigła. Ten zobaczywszy zapłakaną kobietę zapytał ją o powód jej rozpaczy. Kobieta opowiedziała o starzejących się na morzu mężczyznach. Młynarz poprosił, aby przyszła nazajutrz z mężem. Rano zjawili się obydwoje. Młynarz kazał Krzysztofowi obłożyć ciało leśnym błotem i spacerować po plaży, aż błoto wyschnie. Potem zabrał go do wiatraka i zamknął drzwi. Nikt nie wie, co tam się działo. Skrzydła obracały się szybko. Tak było przez cały dzień. Wieczorem Krzysztof wyszedł cudownie odmłodzony.
Gdy dowiedzieli się o tym inni, pielgrzymkom do wiatraka nie było końca. Wieść o cudownym odmłodzeniu sprawiła, że Świnoujście przybywali liczni chętni, okładali się błotem, spacerowali po plaży i przebywali w wiatraku. Trwało to przez pewien czas. Jednak stary młynarz zmarł, nie przekazując nikomu tajemnicy zabiegów. Kuracjusze również nie potrafili powiedzieć, na czym polegały owe zabiegi. Od tamtej pory skrzydła wiatraka stanęły. Kuracjusze nadal odwiedzali wiatrak, wierząc, że chociaż trochę przywróci im to młodość. Tyle mówi legenda.

Prawda jest bardziej prozaiczna. Biały wiatrak jest po prostu stawą nabieżnikową Młyny wyznaczającą wejście na tor wodny Świnoujście - Szczecin postawioną w 1873 roku, kiedy to korygowano nabieżniki. Pytanie tylko dlaczego stawa ta ma kształt wiatraka. Prawdopodobnie dlatego, że kiedyś wiatraki stanowiły charakterystyczny element tego miasta - w latach 30 - tych XIX wieku było ich dziewięć.Falochrony zostały zbudowane w latach 1818 - 1823. Decyzję o ich budowie podjęto znacznie wcześniej z uwagi na częste wypadki statków, stojących na redzie w czasie sztormu. Ciągle jednak brakowało pieniędzy. Dopiero jednak wypadek w 1814 roku, gdzie w czasie sztormu zniszczonych zostało 14 statków przyspieszył budowę. Do budowy wykorzystano ogromne bloki skalne. W tym celu zatopiono specjalnie wcześniej przygotowane umocnienia z kamieni i faszyny. I znowu legenda głosi, że na budowę falochronów wykorzystano gruzy zatopionego miasta Winiety. Kamienie te wydobyte z dna morza przewożono specjalnymi barkami. Po zakończeniu prac falochron zachodni miał 1030 metrów, a wschodni 1387 metrów długości. Posiadały około 11 metrów szerokości. Były one arcydziełem ówczesnej inżynierii morskiej. W 1820 roku sam król Fryderyk Wilhelm wraz z następcą tronu przyjechał, aby osobiście podziwiać powstające dzieło.

Od 1860 roku zajęto się intensywnie umacnianiem brzegów morskich. Ostatecznie uregulowano wybrzeże zachodnie dzięki urządzeniom hydrotechnicznym i zalesianiu. Udało się wówczas odwrócić prąd nadbrzeżny i skierować go na otwarte morze. W efekcie powstała ławica zachodnia zatrzymująca prąd przybrzeżny i nie pozwalająca na wprowadzenie piasku do portu (wystąpiło zjawisko tłumienia wlewu wód sztormowych do portu).

Od 1866 roku zaczęto przebudowywać falochron wschodni, którego głowica ulegała podczas sztormów częstym uszkodzeniom. W trakcie prac przedłużono głowicę falochronu tak, że osiągnął on 1491 metrów długości. Ponadto na całej jego długości wybudowano kamienny mur, aby sztormowe fale nie przelewały się przez falochron i nie wzburzały wody w porcie. Wcześniej zdarzało się, że w czasie sztormów fale nie tylko wyrywały kilkutonowe głazy, ale i przerzucały je przez umocnienia. W 1872 roku na główce falochronu wschodniego wzniesiono latarnię, kończąc ostatecznie w 1875 roku całość prac. Koszt budowy tych umocnień wyniósł 1,5 miliona talarów. Te ogromne falochrony skierowane z południowego wschodu na północny zachód są do dzisiaj chlubą miasta i portu. Stanowią one namiastkę mola. Stąd można obejrzeć z bliska wpływające do portu statki i promy, pokarmić licznie przebywające w rejonie falochronu zachodniego łabędzie i kaczki, czy też leniwie siedząc na kamieniach obserwować morze i wsłuchać się w szum fal. Falochrony licznie odwiedzane są też przez wędkarzy. Spory dreszczyk emocji budzi zwłaszcza widok wędkarzy przebywających na wschodnim falochronie wśród gwiazdobloków, gdzie przebywanie na mokrych i śliskich betonowych kamieniach wśród przelewających się obok fal jest nie lada wyczynem.

Życie plażowe dawniej i dziś

Najpiękniejsza plaża w Polsce znajduje się w Świnoujściu. Drobniutki biały piasek przetykany muszelkami, szum morza wprost kuszą do rozkosznego wylegiwania się na piasku. Ląd schodzi tutaj do morza bardzo łagodnie - nie ma ostrych kamieni i gwałtownych uskoków, co czyni kąpiel w morzu bezpieczniejszą dla dzieci. Mikroklimat sprawia, że temperatura wody jest wyższa niż w innych nadmorskich miejscowościach. Ewenementem jest też, że plaża co roku staje się coraz szersza. Od wielu już lat morze zabierając innym tu nanosi piasek poszerzając w ten sposób plażę.Plaża nigdy nie jest pusta. O każdej porze roku spacerują tu kuracjusze i goście. W okresie jesiennym, zimowym i wiosennym jest tu spokojnie i cicho. Stada łabędzi wychodzą na brzeg dokarmiane przez ludzi, spacerują między nimi. Gromady mew zlatuje się licząc na jakiś kąsek. Natomiast latem tętni tu życie. Zewsząd słychać śmiech i krzyki. Co jakiś czas gwizdek ratownika ostrzega nieostrożnych pływaków. Na brzegu dzieci budują z piasku zamki, fantastyczne budowle ozdobione muszelkami i kamykami, fosy, zwierzęta itp. posługując się kolorowymi, plastikowymi łopatkami, wiaderkami i foremkami. Pomaga im starsze rodzeństwo, włączają się też często w takie budownictwo rodzice. Czasem jakiś zakochany nastolatek uformuje z piasku duże serce z podpisem dla kogo jest przeznaczone. Starsi spokojnie spacerują wypatrując ładnych muszelek i kawałków bursztynu. Młodzież i starsi grają w siatkówkę lub piłkę plażową. Ci, którzy chcą mieć więcej intymności budują głębsze grajdołki i chronią się przed wiatrem i widokiem innych ludzi płóciennymi osłonami. W morzu kąpieli zażywają wszyscy niezależnie od wieku i płci. Jedni tylko moczą nogi, inni odważnie wypływają w morze. Leniwi leżą na kolorowych, nadmuchiwanych materacach, dużych kołach. Dzieci, które jeszcze nie umieją pływać mają założone naramienniki, kapoki, koła itp.. Słychać też co jakiś czas głos sprzedawcy kukurydzy. Od czasu do czasu organizowane są zawody sportowe, dyskoteki na plaży. Można też popływać na deskach surfingowych. Jest w czym wybierać.

A jak wyglądało życie na plaży przed laty? Zawsze była piękna. Jej urok sprawił, że król Fryderyk Wilhelm, wyasygnował ze swej szkatuły 5000 talarów na potrzeby miasta jako uzdrowiska. Plaża służyła pierwotnie wyłącznie do spacerów i tylko dzieci mogły boso biegać i kopać w piasku. Łopatki były metalowe, osadzone na długich trzonkach tak, aby nie trzeba było przykucać. Inną zabawką były siatki zawieszone na drążku, którymi wyławiano w wodzie muszelki i bursztyny. Dorośli w tym czasie spacerowali, wysiadywali w koszach bądź wylegiwali się bezpośrednio na piasku w pełnym rynsztunku, osłaniając się od słońca parasolkami.

Na początku XX wieku wybudowano pierwsze kąpieliska. Ci, którzy pragnęli zażyć kąpieli wodnych korzystali z kąpielisk. Dla zachowania obyczajności były osobne dla pań, panów i rodzin. Od siebie musiały mieć zachowaną odległość około 150 metrów i były wysoko ogrodzone. Kąpieliska owe posiadały przebieralnie, szatnie, prysznice i pomieszczenia wypoczynkowe. Teren pływalni by​ł ograniczony linami. Schodziło się do niej z pomostu schodkami. Nieco później na terenie pływalni zbudowano drewniane zjeżdżalnie, które cieszyły się ogromnym powodzeniem. Konstrukcja ta składała się z dosyć dużego pomostu (mieściło się na nim jednorazowo około 20 osób), na który wchodziło się po schodach - było ich ponad 20 - i łagodnej, szerokiej rynny po której zjeżdżało się wprost do wody. W latach 30 - tych XX wieku kąpieliska rozebrano i postawiono jeden obiekt dla wszystkich również z szatniami, prysznicami, dodatkowo jeszcze z restauracją, kawiarnią i salą do tańców. Oprócz zjeżdżalni w kąpielisku zamontowano coś w rodzaju karuzeli wodnej: był to wysoki drąg wkopany w dno - do górnego wierzchołka przymocowane były cztery liny zakończone uchwytami. Trzymając się za uchwyty rękami i odpychając nogami od dna wprawiało się to urządzenie w ruch obrotowy.

Typową rozrywką na plaży było też korzystanie z przejażdżki łodziami lub żaglówkami. Wchodziło się na nie z mola bądź specjalnie wybudowanego drewnianego pomostu. Do łodzi można było też wejść prosto z brzegu. Panowie, którzy chcieli zaimponować damom siłą swoich mięśni i umiejętności, sami robili za wioślarzy, inni wynajmowali przewoźników.Do lat 20-tych XX wieku centrum życia kulturalnego na plaży mieściło się w wybudowanym na wodzie pawilonie, gdzie znajdowały się restauracja, cukiernia, kawiarnia, salon widokowy i pomosty, po których można było spacerować i gdzie przybijały spacerowe stateczki. Spacery nad morzem zawsze cieszyły się dużym wzięciem - szczególnie spacery po molo i falochronach. Dzieci mogły się przejechać po plaży wózkiem zaprzężonym w duże psy - bernardyny. W latach 20-tych XX wieku spacerował też po świnoujskiej plaży „niedźwiedź”, który pozował do pamiątkowych fotografii. Każdy też mógł mieć swoje zdjęcie jako pomnik. Specjalny postument wybudowano na plaży po drugiejOd lat 30-tych XX wieku zaczęto dużą uwagę przywiązywać do sprawności fizycznej. Stwierdzono, że ruch fizyczny poprawia kondycję również psychiczną i wpływa na pogodę ducha. W okresie letnim na plaży popołudniami prowadzono zajęcia przypominające dzisiejszy aerobic. Na podwyższeniu z desek prowadząca ćwiczenia (na początku lat 30-tych była to panna Serafine Kinne z Berlina) demonstrowała odpowiednie ćwiczenia, a grupa osób stojąca na plaży powtarzała je. Ćwiczenia były przeznaczone dla wszystkich osób niezależnie od płci i wieku.Plaża roiła się wprost od koszy plażowych i leżaków. Wzdłuż wydm ustawione były przebieralnie dla tych, którzy chcieli zażyć kąpieli niekoniecznie w kąpielisku. Od ponad 100 lat z tej plaży korzystają chorzy na drogi oddechowe, reumatyzm, serce, nerwice itp., oraz wszyscy ci którzy kochają morze.

Historia Chorzelina

Chorzelin to osada rybacka położona na wybrzeżu na wschód od Świny. Powstała w wyniku rozbudowy portu w Świnoujściu. Pierwszą wzmiankę o niej - jako Nordhafen - znajdujemy w 1739 roku, kiedy to umocniono wschodni brzeg tworząc nabrzeże wraz z falochronem wschodnim.Na tym brzegu, na wzniesieniu rozpalano ognisko, które pełniło rolę latarni. W tym samym miejscu w 1828 roku ustawiono latarnię stalową, a w latach 1857 - 59 postawiono murowaną latarnię wg projektu Severina - wówczas najwyższą w świecie.

W latach 1908 - 39 wybudowano Fort Gerharda i wieżyczki obronne dla broni ciężkiej. Jednocześnie od XIX wieku osada rozwijała się jako kurort. W latach 20-tych XX wieku istniały tu kąpieliska: męskie, damskie i rodzinne. Funkcjonowały też liczne pensjonaty, hotele i restauracje.

W 1928 roku Chorzelin został włączony w okręg Warszowa: łącznie zamieszkiwało tam 2600 mieszkańców. W 1966 roku osiedle zostało całkowicie wyburzone - teren ten przeznaczony został pod budowę Świnoportu. Zniszczona została wówczas również Twierdza Portowa, a także część Warszowa. Obecnie administracyjnie tereny te znajdują się w granicach dzielnicy Warszów

Tradycje Wielkanocne

Do świąt wielkanocnych przygotowywano się przez 40 dni postu. Jeszcze przed II wojną światową jedyny dozwolony tłuszcz używany przez te 40 dni to był olej, a jedyne mięso to mięso z ryb. Właściwe obchody świąt zaczynały się w Niedzielę Palmową. W ten dzień święcono palmy w kościele. Czyniono to na pamiątkę wjazdu Jezusa do Jerozolimy, gdzie witano Go gałązkami palmy. Nasze palmy z reguły były skromne składające się z gałązki wierzbowej i zielonej gałązki z porzeczki lub maliny. W tym celu wcześniej ścinano te gałęzie i wstawiano w domu do wody, aby wypuściły zielone listki. Dodawano też suszone kwiaty lub kwiatki z bibułki. Bardziej okazałe były palmy na Kurpiach i w rejonach górskich. Poświęcana palma nabierała mocy magicznej. Po powrocie do domu każdy z domowników musiał połknąć kotkę baziową - chroniło to przed chorobami gardła przez cały rok. Poświęcaną palmę wieszano w domu za obrazem świętym. Miała ochraniać dom przed uderzeniem pioruna. Dymem z palmy okadzano chore zwierzęta. Uderzano też palmą bydło wypuszczane po raz pierwszy po okresie zimowym na pastwisko, aby zapewnić im zdrowie i płodność. Na Kujawach w Niedzielę Palmową odbywało się tak zwane palmowanie - wczesnym rankiem młodzi chłopcy chodzili po domach, gdzie były panny na wydaniu i uderzali je gałązkami wierzby. Miało to zapewnić dziewczynie powodzenie i chęć do pracy. Bijąc wypowiadali przy tym wierszyk: "Nie ja biję, palma bije Palma bije nie zabije Siedem dni i siedem nocy Doczekamy Wielkanocy"

Niedziela Palmowa rozpoczynała tzw. Wielki Tydzień. W tym czasie przygotowywano pokarm na święta. Z reguły odbywało się świniobicie i przygotowywanie kiełbas, salcesonów, galaret i innych przetworów z mięsa. Odbywało się też pieczenie ciast, przede wszystkim bab i mazurków. Im bardziej wyrośnięta była baba tym większy był powód do dumy dla gospodyni. W Wielki Czwartek milkły dzwony w kościele. Na nabożeństwa wzywano za pomocą drewnianych klekotek i trajkotek. Z tymi "instrumentami" biegali przede wszystkim młodzi chłopcy czyniąc przy tym niesamowity hałas, co sprawiało im wielką frajdę w czasie tego długiego okresu powagi. W kościołach przystrajano „Groby Pańskie”, a warte przy nich trzymali tzw. Turcy. Ubrani byli w stroje strażackie, lub kostiumy na wzór wojskowych. Nazwa ta wywodzi się od czasów najazdów tureckich. Tłumaczono, że grobu Pana Jezusa pilnowali niewierni, a dla przeciętnego Polaka niewierny oznaczał Turka. Przygotowywano też pokarm do święcenia w Wielką Sobotę.
Nie mogło oczywiście także zabraknąć jajek, które były atrybutem tych świąt. Dawniej barwniki używane do malowania jaj były pochodzenia roślinnego. Z suszonych kwiatów czarnej malwy uzyskiwano barwnik niebieski. Z mchu lub młodego żyta moczonego przez kilka dni otrzymywano kolor zielony. Od koloru żółtego do ciemnobrązowego - w zależności od czasu gotowania - jajka malowano w Cebulaku. Kolor czarny uzyskiwano z kory dębu. Piękny kolor czerwony pochodził z larw robaka o nazwie czerw, pasożytującego na korzeniach poziomek. Ponieważ zbierano go w czerwcu, stąd nazwa miesiąca czerwiec. Na marginesie możemy powiedzieć, że Polska była największym eksporterem tego surowca do początku XIX wieku, kiedy to wprowadzono farby anilinowe. Techniki zdobienia jaj były różne. Najstarszą techniką zdobienia było malowanie woskiem. Roztopiony wosk za pomocą patyczka lub lejka rozprowadzano po powierzchni jajka „pisząc” różne wzory. Potem zanurzało się jajko w barwniku. Jajko pod woskiem pozostawało nie zabarwione. Wosk ścierało się ciepłą ściereczką. Jeżeli kilkakrotnie powtarzano zabieg, za każdym razem zanurzając w innym barwniku uzyskiwano pisankę wielokolorową była to metoda batiku.
W regonie łowickim i sannickim jajka zdobiono poprzez oklejanie je małymi wycinankami z charakterystycznymi dla tych regionów motywami przede wszystkim kogutkiem. Dodatkowo też przygotowywano w podobny sposób z wydmuszek dzbanuszki, które stawiano przed domowymi ołtarzykami w czasie świąt wielkanocnych. Na terenie Kurpi Puszczy Zielonej zdobiono jajka oklejając je rdzeniem z sitowia i kolorową włóczką w różne wzory. Na Śląsku Opolskim zdobiono je wyskrobując wzór na malowanym tle. Była to bardzo precyzyjna praca i zdobione w ten sposób jajka przypominały małe dzieła sztuki - nosiły one nazwę kroszonek. Inną techniką zdobienia pisanek było trawienie kwasem. Na malowanym tle wytrawiano wzór za pomocą kwasu - z kapusty, octu itp. wzór i wycierano ściereczką. W ten sposób miejsca pociągnięte kwasem odbarwiały się tworząc jasny wzór na ciemniejszym tle.
W wielką Sobotę święcono rano pokarmy. Początkowo do świecenia noszono wszystkie te pokarmy, które były przygotowane do zjedzenia w czasie tych świąt. Były to przede wszystkim jaja - dochodziło nie raz do kopy w koszu, salcesony, twarogi itp. Nie mogło oczywiście zabraknąć chleba i soli. Często też wkładano do kosza całe łby świńskie, albo też część łba z uchem. Był to zabieg magiczny, wierzono bowiem, że dzięki temu prosiaki będą się darzyły. Czasem pokarmu do świecenia przygotowywano tak dużo, że trzeba było do kościoła wieźć kosze wozem. W miejscowościach, gdzie nie było kościoła ustawiano pokarmy po krzyżem na rozstajnych drogach. Ksiądz objeżdżając swoją parafię zatrzymywał się pod krzyżami i święcił pokarmy. Do dworu i najbogatszych gospodarzy ksiądz przyjeżdżał osobiście. Swoje święcone gospodarz ustawiał na stole, ustawionym na centralnym miejscu i odświętnie ustrojonym kwiatami i zielonym. Natomiast na dostawionych stołach, na ławach, stołkach ustawiali swoje święcone sąsiedzi.. Przynosząc swoje święcone „za usługę” zostawiali dla księdza po kilka jajek, kawałek kiełbasy czy innej wędliny. Gospodarz odwoził to na drugi dzień na plebanię.
W Wielką Sobotę odbywało się wieczorem na placu kościelnym święcenie ognia i wody. Wodę święciło się w ogromnych kadziach. Gospodarz nabierał wodę z kadzi do buteleczki lub innego naczynia. Po powrocie do domu kropił tą wodą wszystkich domowników, aby zapewnić im zdrowie i powodzenie, następnie szedł do obory i kropił bydło. Na końcu wodą tą kropił granice swojego obejścia. Resztę przechowywano do następnego roku na wypadek śmierci, koniecznego chrztu itp. W tym dniu w domach wygaszano ogień i rozpalano ognisko przed kościołem. Wyciągano z ogniska płonące szczapy i niesiono do domu, aby od tego świętego ognia rozpalić w domu nowy ogień. Często tez przynoszono do domu tarninę wyciąganą z ogniska i zawieszano nad drzwiami splecioną w kształcie korony na pamiątkę korony cierniowej Pana Jezusa. Korona ta miała chronić przed uderzeniem pioruna i pożarem.
Niegdyś msza rezurekcyjna odbywała się w sobotę wieczorem. W XIX wieku przeniesiono ją na godz. 06.00 w niedzielę. Dziewczyny, które chciały mieć piękną cerę i osoby chore przed mszą rezurekcyjną udawały się nad rzeki i strumienie aby wraz z pierwszym uderzeniem dzwonów kościelnych obmyć się w wodzie. Woda miała zabrać wszystkie choroby i skazy skórne. W czasie mszy i po mszy hałaśliwie objawiano radość ze zmartwychwstania Jezusa. Strzelano z kalichlorku, batów, strzelb. Po mszy odbywały się wyścigi gospodarzy. Wierzono bowiem, ze kto pierwszy dotrze do domu ten pierwszy zakończy żniwa. Ten dzień spędzano w rodzinnym gronie. Rano po mszy było uroczyste śniadanie. Składano sobie życzenia dzieląc się święconym jajkiem. Skorupki ze święconego jajka dawano kurom aby się dobrze niosły, albo zakopywano w polu aby ochronić zbiory przed robactwem. Jeżeli natomiast pies zjadł kawałek święconego, to w domu zalęgały się myszy. W tym dniu nie wolno było nic robić, był to dzień przeznaczony dla odpoczynku. Spożywano pokarmy wcześniej przygotowane. Był to czas „obżarstwa” po czterdziestodniowym poście i przed przednówkiem. Każdy powinien w te święta najeść się do syta. Zgodnie z wierzeniami jeżeli ktoś w te święta nie będzie głodny temu przez cały rok nie zabraknie pożywienia.
Odbywały się też zabawy z udziałem jajek. Najczęściej były to zbitki. Dwie osoby stawały naprzeciw siebie i każda trzymając jajko w garści uderzały jajkami. Pęknięte jajko przechodziło na własność zwycięzcy. Niektórzy posiadający jajko z wyjątkowo twardą skorupką zdobywali po kilkadziesiąt jaj. Wszelkie próby oszustwa były surowo tępione. Oszustowi zabierano wszystkie jajka, a ponadto był potępiany przez całą społeczność. Znana była też zabawa tzw. taczanka. Pisanki puszczano z jakieś górki i właściciel jajka które pozostało całe, zabierał wszystkie pozostałe. Po południu na niektórych terenach Polski odbywały się wywoływani. Polegało to na tym, że najbardziej wygadany chłopak wchodził na drzewo i głośno - często rymując - ogłaszał ile i za co która dziewczyna dostanie wiader wody w Lany Poniedziałek. Chłopak, który miał skłonność do danej dziewczyny mógł ja wykupić i wtedy tylko on miał prawo do oblania ja wodą.
Poniedziałek Wielkanocny zwany też Lanym, Lejkiem lub Dyngusem - Śmigusem. W ten dzień od rana chłopcy czatowali na dziewczyny aby oblać je wodą. Woda miała moc oczyszczająca, zapewniała dziewczynom powodzenie. Dlatego też był wielki dyshonor dla dziewczyny jeżeli nie została przynajmniej pokropiona wodą. Często taka biedula sama oblała się wodą i z wielkim krzykiem leciała przez wieś aby wszyscy ją widzieli. Jednak, gdy ktoś przypadkiem to zauważył to była pośmiewiskiem i przedmiotem niewybrednych żartów całej wsi. Chłopcy zbierali się grupkami - najlepiej było przydybać dziewczynę jeszcze w łóżku, wtedy było najwięcej uciechy. Złapaną dziewczynę często „moczono” też w korycie lub pod pompą. Oblewano je wiadrami z wodą, skopkami lub tez specjalnymi sikawkami. Sikawki te działały na zasadzie tłoka - były poręczne i niosły na większa odległość. Dziewczęta nie pozostawały dłużne - też zbierały się w grupki i próbowały złapać jakiegoś chłopaka, aby sprawić mu kąpiel. Tak bawiła się nie tylko wieś ale również mieszczanie i drobna szlachta. Później w wyższych warstwach magnaterii i szlachty przyjęło się symboliczne pokropywanie perfumami.
Oblewanie się wodą obowiązywało tylko do południa, po południu był już zakaz. Młodzież po tym bawiła się wspólnie. Trzeba też zaznaczyć, że na terenie Warmii i Kujaw oblewanie woda nie było znane. W tym dniu smagano się witkami wierzbowymi. Przed wojną na terenie Mazowsza, Podlasia i Kurpi na Poniedziałek Wielkanocny stawiano tzw. huśtawki wielkanocne. Były one kilkumetrowej wysokości. Huśtanie się na nich miało zapobiec bólom głowy przez cały rok. Służyły też popisom zręcznościowym. Chłopcy starali się ta rozhuśtać, aby przewinąć się dookoła osi huśtawki. Powodowało to częste upadki, które kończyły się nieraz śmiercią śmiałka. Dlatego po wojnie zabroniono stawiania huśtawek i ten zwyczaj zmarł śmiercią naturalną. W tym dniu i z tego samego powodu dla dzieci i dziewcząt budowano karuzele. Na pniu osadzano deski i odpychając się nogami od ziemi obracano się wokół pnia. Konstrukcje te były rozbierane zaraz po świętach. Po świętach wielkanocnych następował czas zabaw czyli karnawał. Jeszcze tylko w następną niedzielę po świętach tzw. Przewodnią - spożywano resztki śniadania wielkanocnego i oblewano się symbolicznie wodą wedle przysłowia „na Przewody wylej resztę wody”.

Historia Warszowa

Świnoujście jest jedynym miastem w Polsce leżącym na 44 wyspach, z czego tylko trzy: Uznam, Wolin i Karsibór są zamieszkałe. Wśród tych trzech wysp nietypowe jest pochodzenie wyspy Karsibór. Stanowiła ona niegdyś całość z wyspą Uznam. W 1880 roku chcąc skrócić drogę wodną ze Świnoujścia do Szczecina przekopano siedmiokilometrowy kanał nazwany Kaiserfahrt (Kanał Cesarski), obecnie Kanał Piastowski, odcinając po prostu część wyspy. Wyspę w ten sposób utworzoną nazwano Karsibór od nazwy wioski jaka w tym miejscu wówczas istniała. Nazwa Świnoujście do połowy XX wieku obejmowała tylko część leżącą wzdłuż zachodniego brzegu Świny na wyspie Uznam i to dopiero od 1743 roku w związku z projektem budowy portu u ujścia Świny, w okolicach przeprawy promowej między dwiema osadami West Swine i Ost Swine (dzisiejszy Warszów).Początki prawobrzeżnej osady są mało znane. Jednak już w XIII wieku istniała tam mała osada, której mieszkańcy utrzymywali się z obsługi przeprawy przez Świnę, rybołówstwa i rolnictwa. Rozwój osady nastąpił wraz z rozwojem portu w Świnoujściu. Mężczyźni znaleźli zatrudnienie przy licznych budowach związanych z portem, pilotażem statków. Coraz bardziej rozwijała się też przeprawa promowa - dzierżawiona wtedy (do 1854 roku) przez jedną z rodzin, nazwiskiem Jahnke. Obok przeprawy szybko też stanęła gospoda w której podróżni spędzali czas czekając na prom. Cieszyła się ona dużym uznaniem nie tylko wśród podróżnych ale i wśród mieszkańców po obu stronach rzeki.

Osada ta nigdy nie osiągnęła statusu takiego jak jej bliźniacza siostra West Swine. Była jednak ważnym zapleczem gospodarczym. Tutaj też najwcześniej, bo już w latach 1848 - 1860 zbudowano twierdzę portową. Później gdy rozrastały się nadbrzeżne forty straciła swoje pierwotne znaczenie ogniowe stając się zapleczem magazynowym i węzłem telekomunikacyjnym, połączonym specjalnym promem fortecznym ze świnoujskim zespołem wartownym. Rozebrano ją w latach 70 -tych XX wieku w związku z rozbudową Świnoportu.

Po wschodniej stronie Świny w miejscowości Osternothafen (Chorzelin - latarnia, forty Gerharda, bunkry) już w 1805 roku zapalono prymitywną latarnię morską - drewnianej konstrukcji, wypo​sażoną w system luster. Jednak to na Warszowie, w samym centrum dzielnicy tuż obok szkoły na ulicy Sosnowej znajduje się zabytek przyrodniczy - tzw. Dąb Latarników. Jest to dąb szypułkowy mierzący w obwodzie ponad 6 metrów i liczący ponad 500 lat. Według legendy już w czasach słowiańskich, aby ułatwić statkom bezpieczne wejście do przystani rozpalano na wydmach olbrzymie ognisko. Obowiązkiem dawnych latarników było stałe utrzymywanie ogniska. Teren w pobliżu był cały zalesiony, nie było więc problemu ze zdobyciem surowca na ognisko. Powracającym za dnia żeglarzom drogę wskazywał obłok dymu. A w nocy płomień ognia. W czasem pobliskie lasy zostały wycięte na opał. Został tylko samotny dąb, pod którym pilnujący ognia chronili się przed słonecznym skwarem, deszczem oraz odpoczywali nocą. Tutaj opowiadano sobie niesamowite historie o zamorskich krajach i przygodach żeglarzy. Z czasem dąb urósł do rangi drzewa - symbolu. Nie sposób nie zauważyć tu analogii między Dębem Latarników a dębem Dewajtis z powieści Rodziewiczówny pod tym samym tytułem.

Spacerując po Warszowie być może odnajdziemy jeszcze fundamenty dawnego kościółka ewangelickiego zbudowanego w latach 1908 - 1910 na fundamentach z granitu, przy obecnej ulicy Norweskiej. Zostało też jeszcze trochę XIX wiecznej zabudowy przede wszystkim wzdłuż ulicy Barlickiego, które przypominają czasy dawnej prosperity. Po wojnie tutaj właśnie w 1953 roku zaczęto budowę pierwszych bloków mieszkalnych. Wcześniej nieco (w 1946 roku) doprowadzono też w czasie naprawy napowietrznej linii energetycznej energię elektryczną.W 1959 roku zbudowano przystań promową, a w 1966 oddano do użytku stację PKP. W marcu 1966 roku rozpoczęto prace ziemne pod budowę Świnoportu a już w czerwcu 1968 oddano Świnoport II. Ogólnie jednak dzielnica ta jest trochę zaniedbana, chociaż ma wszelkie predyspozycje, aby w przyszłości stać się luksusową dzielnicą willową Świnoujścia, ze względu na swoje położenie i możliwości rozbudowy.
Kończąc można dodać, że dzisiejsi podróżni bez problemu kupują bilety do Świnoujścia na stacjach kolejowych. Do końca lat 50 - tych XX wieku nie było to takie oczywiste, z tego prostego względu, że stacja taka nie figurowała w spisach PKP. Wiemy, że stacja PKP znajduje się po wschodniej stronie, właśnie na Warszowie, a Poznańska Regionalna Komisja Ustalania Nazw Miejscowości przemianowała Warszów na Odrę, a PKP wprowadziła na biletach nazwę Odra Port. Dopiero w 1959 roku, kiedy to 28 sierpnia tego roku Uchwałą Wojewódzkiej Rady Narodowej przyłączono Warszów do Świnoujścia, PKP przywróciła normalną nazwę.

Historia Karsiborza

Wyspa Karsibór jest trzecią zamieszkałą wyspą Świnoujścia. Dawniej stanowiła część wyspy Uznam. W czasie przekopywania Kanału Piastowskiego (Cesarskiego) w latach 1874 - 1880 odcięto część wyspy wraz z mieszczącą się tam osadą, tworząc w ten sposób nową wyspę o powierzchni 14 k​m².Pierwsze wzmianki o osadzie sięgają XII wieku. W dokumentach wieś występuje pod nazwą Karsibour, Caseburg, Kaseburg. Musiała to być znaczna osada, skoro już w 1242 roku książę Barnin I nadał wieś cystersom z Dargoun. W maju 1373 roku doszło tu do spotkania książąt wołogoskich i szczecińskich, przy współudziale biskupa kamieńskiego Filipa Renberga. Podpisano wtedy sojusz wojskowy i układ potwierdzający wspólną własność krain pomorskich.
W XV wieku wybudowano kościół w stylu gotyckim, istniejący do chwili obecnej: w 1826 roku do zachodniej części kościoła dobudowano wieżę i wydłużono nawę. We wnętrzu znajduje się też zabytkowy XV wieczny ołtarz i ambona z XVIII wieku. W 1535 roku po wprowadzeniu reform majątek cysterski wszedł w skład domeny książęcej, a kościół przeszedł w ręce protestantów.

W 1630 roku w Karsiborze wylądowały wojska szwedzkie pod dowództwem admirała Larsa Mathsona Strußhjelma, a w dniach 14 - 19 lipca 1630 w domu pastora odpoczywał przed marszem na Wolin król szwedzki Adolf Gustaw. Położenie wsi i jej rolniczy charakter sprzyjały szybkiemu rozwojowi.W 1535 roku znajdowało się tu 31 zagród i 2 karczmy. W połowie XIX wieku wieś zamieszkiwało już 1200 mieszkańców, a oprócz kościoła znajdowały się 2 szkoły, 3 wiatraki, 2 młyny, 164 domów mieszkalnych, 120 chałup robotników i rybaków. Do 1945 roku stanowiła najludniejszą wieś powiatu Uznam - Wolin.
Do dzisiaj Karsibór jest dzielnicą o charakterze rolniczym z czytelną dawną zabudową ulicówki, ciągnącą się na długości 2 km. W 1939 roku został przyłączony do Świnoujścia. Warto tu zobaczyć nie tylko kościół i stare chaty kryte strzechą - z których jedna przy ulicy Wierzbowej nr 7 jest wpisana do rejestru zabytków, ale i zabytkowy cmentarz z XVIII wieku, jak i pozostałości po dawnej bazie łodzi podwodnych, kutrów torpedowych i promów 8 AF Flotylle.
Na wschód od wyspy rozciąga się kraina ponad 40 wysepek, gdzie na jednej z nich Karsiborskiej Kępie utworzono rezerwat Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Ptaków.

Historia Przytoru

Dzielnica Świnoujścia, zamieszkała przez około 1000 mieszkańców. Znajduje się tu kościół neogotycki z XIX wieku. Osadnictwo na tym terenie wystąpiło już w X wieku. Wzmianki dotyczą istniejącego tu grodu obronnego. W I połowie XIV stulecia znajdował się tu zamek książęcy a także książęca komora celna, zniszczone w XV stuleciu.

W 1815 roku ustalona została stała dzierżawa dóbr. Według danych z 1862 roku był jeden dzierżawca stały i 115 właścicieli gospodarstw. W 1860 roku wieś liczyła 1068 mieszkańców. We wsi znajdowało się 128 domów mieszkalnych, dom gminy, kościół, domy proboszcza i zakrystiana, szkoła, 3 wiatraki, 169 budynków gospodarczych, stajnie, stodoły, obory oraz mleczarnia

Podstawowym zajęciem ludności było rybołówstwo, uprawa roli, hodowla bydła. Wielu młodych mieszkańców wsi zatrudniało się jako marynarze. W I połowie XIX wieku przybyli tu w ramach zasiedlania koloniści z Holandii. W początku XIX wieku jako folwark założono pobliskie Łunowo, wieś powstała w układzie ulicówki o przewadze domów murowanych z cegły, otynkowanych, krytych dachówką ceramiczną, tworzących dwu - budynkowe zagrody.

danken karol
danken karol
2024-04-24
Można się sporo dowiedzieć !
Anna Sudoł
Anna Sudoł
2024-04-19
Bardzo miłe miejsce, przepiękne akwaria i dużo ciekawych zbiorów.
Max Richter
Max Richter
2024-04-19
Eine tolle Überraschung war der Besuch in diesem Museum 😄 Sehr anschaulich werden die Fauna des Meeres, die Seefahrt und die deutsch-polnische Geschichte der Stadt präsentiert. Überwiegend zweisprachig und objektiv!
ryszard wieleba
ryszard wieleba
2024-04-19
Witam.Bylem wraz z żoną zachwycony tematyką oraz sposobem czytelnego przedstawienia wszystkich zbiorów. Podróżujemy dużo po Polsce ale tak zadbanego i czystego muzeum jeszcze nie widzieliśmy. Bardzo gorąco polecamy. Ryszard i Ewa
Ewelka. Ewelka.
Ewelka. Ewelka.
2024-04-14
Muzeum bardo mi się podobało. Razem z dziećmi dowiedziałam się wielu interesujących informacji.
Ida Stożyńska
Ida Stożyńska
2024-04-13
Benny Simonsen
Benny Simonsen
2024-04-13
Stanisław Nitka
Stanisław Nitka
2024-04-08
Magdalena Kohout-Staniek
Magdalena Kohout-Staniek
2024-04-06
Bardzo ciekawa ekspozycja, zywe ryby i stworzenia morskie, sporo eksponatow platkow i ryb oraz muszli wszelkiego rodzaju. Makiety statkow, sprzętu marynistycznego i rybackiego, bursztyny. Do tego wystawa pamiątek zeiazanych z miastem. Odpowiednia wielkość i czas zwiedzania. Dzieci nie zdążą się znudzić, a sporo mozna zobaczyć. Personel bardzo życzliwy i pomocny.
Schnippo Sinio
Schnippo Sinio
2024-04-04
Kleines interessantes Museum 😁 sehr schöne Aquarien, sehr nettes Personal 😉 Preis Leistungsverhältnis passt 😉 sehr empfehlenswert 😉
Skip to content